Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod włoskiem niebem.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdało mu się jakby był w domu, w oświetlonych salach pałacu swego i cisnął do piersi Pepitę.
— Pepita! najdroższa — mruczał. — Widzisz te skarby, te złota stosy, te marmury i bronzy, te mistrzów arcydzieła. Niema w Rzymie drugiego bogacza jak ja. — A wszystko to twoje — wszystko. — I powiedz tylko czego żądasz, a dam ci! choćbym miał jak ciebie na wagę złota kupić, z antypodów sprowadzać. — Powiedz moja królowo. Słówko, słóweczko jedno, rozkaż, a za ten pocałunek niebiański dam ci pół świata rozkroiwszy go na dwoje. — Zdejmę ci księżyc z nieba i zawieszę na piersiach twoich, dam ci słońce do pierścionka. — Kupię dla ciebie Kolosseum i pokryję dachem szklannym, żebyś miała gdzie się przechadzać zimą. — O! wszystko dla ciebie mój aniele. — Bo ty mnie kochasz, bo czuję cię na mojej piersi. — Usypiasz! Cyt! cyt! Cicho — cicho. Nie dzwońcie, nie jedźcie, nie gadajcie — ona spi. — O! na mojej piersi! Cicho — Tybr za nadto głośno szumi, zasypać tę rzekę. — Słyszycie. — Myśmy oboje młodzi, szczęśliwi — zakochani! Głupi Paolo, gdyby on był chciał, dałbym mu był za ciebie dwoje tyle, stokroć tyle — wszystko! — A on cię przedał za odrobinę pieniędzy! — Cha! cha!
— Co za słodki pocałunek! — powtarzał, przytulając się do muru. — O! Guido! Guido! nigdyś ty takiego nie odmalował anioła! Zasłońcie firanki, drzwi pozamykajcie — jak ją zobaczą to mi ją ukradną. — Torlonia gotów więcej zapłacić, a bogatszy odemnie. — Królowie i książęta wyszlą wojska swoje i zdobędą Rzym, aby ją mieć. — O! Pepita! to Venus Medycejska żywa, usnęła na mojej piersi — to Galatea. — Serce nie bij tak prędko, bo pękniesz, a potrzeba mi cię na jutro...