Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod włoskiem niebem.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łosnej walce. — Ujrzałem Parysa, Tristana, a potem wskazał mi więcej tysiąca duchów, i powiedział imiona tych, których miłość wygnała z naszego świata. — A gdy mi przewodnik mój nazwał wszystkie kobiety starożytnego świata i mężów, litość mnie ucisnęła, stanąłem jak przybity. — I począłem: Poeto! życzyłbym mówić z temi dwoma duchy, które razem lecą, a tak lekko zdają się unosić z wiatrami. — A on do mnie: — Zobaczysz, gdy się do nas przybliżą, naówczas wezwiesz ich przez tę miłość, która ich unosi, a zbliżą się ku nam. — Jak tylko wicher ku nam ich przypędził, podniosłem głos: — O dusze strapione, przyjdźcie pomówić z nami, jeźli wam tego nic nie broni. — Jak dwa gołębię, które żądza woła, z otwartemi skrzydły lecą spokojnie do słodkiego gniazdka, przerzynając powietrze, niesione jedną myślą. — Tak te dwie dusze wysunęły się z tłumu gdzie była Dido, i dążyły ku nam przez zarażone powietrze, przyjaznem wezwaniem pociągnione. — Istoto wdzięczna i łagodna, która odwiedzasz nas w tych ciemnościach, nas, cośmy świat krwią naszą zarumienili. — Gdyby król świata był dla nas łaskawszy, modlilibyśmy się do niego o spokojność dla ciebie: za litość twoją nad nieszczęściem naszem. — Mów coś chciał nam powiedzieć, powiedz co od nas chcesz słyszeć; będziemy słuchać, opowiadać będziem, póki wiatr jak teraz wytrwa uciszony. — Leży ta ziemia, która mnie zrodziła, nad brzegiem morza, kędy Po upływa, przed goniącemi uciekając rzeki. — Miłość, co szybko szlachetne serca porywa, miłość odjęła towarzysza mego, ku ciału temu, które mi wydarto, dziś mi jeszcze bolesną śmiercią. — Miłość, co kochanemu nie kochać zabrania, tak mnie upoiła szczęściem kochanka, że jak widzisz, trwa dotąd