Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod włoskiem niebem.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ona nic nie chciała i zimno bez litości patrzała na niego. — Bo boleść nie umie się litować, a dusza Pepity bolała — ciężko, bolała bez przerwy.
Całe noce z włosem najeżonym na skroni, ze spiekłą wargą, z piersią żarzącą oddechem, z usty ziejącemi ogniem, z rękoma ściśnionemi, z nabrzmiałemi sinemi żyły na skroniach, z zakrwawionemi oczyma, Maledetto u łoża nielitościwej, na gołej ziemi się tarzał. I nieraz popchnęła go nogą w rozpaczy, nieraz krzyk jej budził głuche pałacu milczenie, gdy zrozpaczona broniła się szalonemu. A Maledetto tracił nareszcie przytomność, pienił i padał bez zmysłów. Długo to trwało, długo, i on przecie nie umarł. — Wielka żądza jak wielka myśl, dręczy człowieka, ale go przy życiu żelazną trzyma paszczęką. Jakże słodko być jej musiało wyrwać się z tego piekła!
On jej znowu opowiadał swoje ciche, mgliste, nudne życie dawne. Wszystkie tam stare, żywe niegdy uczucia, przy teraźniejszem wydawały mu się jak zblakłe suknie stare, kiedy na nie słońce wnijdzie po długiej nocy. — Cóż? — młodość bez uczucia, bez pieszczot rodzicielskich, także samotna, biedna — potem długie pasma marzeń, tych jesiennych pajęczyn, co wzięte w rękę nikną i giną. Potem kochanka Emilja. Ale Emilji miłość była siostrzynem tylko przywiązaniem, bladym cieniem, marą, niczem. Miłość w sukni balowej, utrefiona, wonna, uśmiechnięta; ale za rękawiczką jej niedostałeś ręki, za wachlarzem ust, za suknią niedojrzałeś ciała.
Piękna laleczka do postawienia na półce, zimne porcelanowe bawidełko. Może, może to zimne na pozór serce dłużej kochać, dłużej w jedną stronę bić mogło... lecz któż kupuje długie nic krótkiem wszystkiem? Tak