Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Papiery po Glince.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ani Owidjusz metamorfozyby osobliwszej nie zinwentował. Bo to ta śmieszna poczwara, kuglarz ów, cygan, wyglądał teraz na tak statecznego człeka, że go było nie poznać. Żona znać wymustrowała, iż nawet tego zbytniego rzucania się, łamania i mrygów zapomniał. Twarz mu się wypełniła, oko wyszło z pod brwi, które głęboko wprzódy siedziało; rumieńca dostał, czarności szpetnej pozbył. Co to szczęście z człowieka zrobić umie... Książę był pomięszany, a ten już zerwawszy się z nóg, oracją pali ex abrupto, jak nie można lepiej. Osłupieliśmy...
Dopieroż księcia sadzać, a gościć, a za kolana ujmować... aż już wszystkim tego było dosyć. Powróciła i gospodyni, przyniesiono przekąski doskonałe. Wędliny szczególniej, na tak młodem gospodarstwie do podziwienia były. Książę się udobruchał, nuż dwór obchodzić...
Poprowadzili go oboje, my tylko za niemi poglądaliśmy zdala, bo nas tam za dużo było, żeby z procesją chodzić... Tylko co wrócił książę, otworzyły się drzwi, jakby magiczną sztuką — do stołu podali; a było nas osób pewnie dwadzieścia do pierwszego stołu, przy drugim też sporo, a ci nie zostali głodni. Obiad niewytworny, nasz szlachecki, ale smaczny, że palce oblizywać. Mięso tłuste, sosy mocne, pieprzno, słono, korzenno, przytem miód i wino wyborne. Trzeba się było zdumieć. Gospodyni siadła podle księcia, a Szafraniec ten przebrawszy się w paradny strój, przy szabli sam służył i ani miejsca nie zajął. No i inny się stał człowiek, tak go znać wytresowano; układny, stateczny, uprzejmy, nieponiżający się... O samej niema co mówić, niewiasta była wielkiego animuszu i hic mulier...
Przecie jak to wilka natura do lasu ciągnie, mój Krzyski nie wytrzymał, żeby coś na starą fozę niezmalował. Książę chwalił bardzo tak piękny ład i gospodarstwo, cieszył się, że to tak ręką młodemu małżeństwu poszło; aż Krzyski wzdycha — ale wzdycha tak, jakby mu kamień młyński padł na piersi.