Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Papiery po Glince.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Książę głową potrząsł. — Żołnierska rada, ale nic po tem.
— E! m. książę, przerwał Puzyna... jużeśmy nie jednego uchodzili staropolską sztuką, zażyćby jej na niego. Spoić go dobrze, zwadzi się, niech ino szabli dobędzie, zrobiemy tak jakby którego z nas zabił, pod strachem popełnionego niby kryminału, czmychnie.
— Dobrzeby to było, rzekł książę, ale czyż nic już na cały Nieśwież, panie kochanku, nikt nowego wymyśleć nie potrafi?
Poczęli sobie tedy wszyscy głowy łamać, ten to, ten owo, a książę głową trząsł — nic mu się nie podobało... Westchnął.
— Ej! mospanie, mój panie kochanku, kniaziu mój, rzekł zwracając się do Puzyny — kiepskie czasy! na umyśleśmy podupadli, za księcia miecznika o koncept dobry nie byłoby tak trudno... a teraz lada Krzyski się z nas naigrawa... lada przybłęda po nas jeździ; a my trusie, panie kochanku... kołki sobie dajemy ciosać po głowie, żebym ja tu miał Wołodkowicza, Rejtana, a moich kilku dawnych przyjaciół, dalibyśmy mu zaraz radę...
Powiódł oczyma, wszyscy wymówką tą czuliśmy się dotknięci.
— Jeszcze, mospanie, panie kochanku, na koncept Radziwiłła stać, rzekł, ale kto do wykonania ręki przyłoży!
— My wszyscy! wszyscy! poczęto wołać do koła... jaki taki zaklinał się już na wszelkie świętości.
— Otóż posłuchajcie — zażyjemy trutnia, szepnął książę po cichu, ale naprzód verbum nobile, że się nikt nie wygada, nawet po pijanemu.
Podnieśliśmy ręce do góry; książę już usta otworzył i miał mówić począć, ale się raptem wstrzymał.
— Dziękuję kochanym moim panom a braciom za ich serce ku mnie i gotowość posiłkowania, aby dom Radziwiłłowski szwanku nie poniósł... ale stary rozum uczy, że w dziesięciu sekretu niema.