Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Toni, główny cel mając na myśli, mniej dbał o resztę. Wiedział od hr. Wita, iż on z żoną i córką ma się przypóźnić.
Gospodarz nawet odzywał się głośno z ubolewaniem, iż nie jest pewnym, czy sąsiad ten mu nie uchybi, bo hrabina podobno była niedysponowaną...
Hrabia August, który na siebie nigdy nie miał zwyczaju kazać czekać, przybył przed wieczorem i, ukazawszy się tylko gospodyni domu, poszedł na cygaro do męzkiego towarzystwa.
Tu otoczyli go ci, co nie grali, i rozmowa zaczęła się o polowaniu jutrzejszem, o myśliwstwie w ogóle.
Hrabia był w wyśmienitym humorze, wesół, grzeczny i — jak najprzystępniejszy. Trudno w nim było poznać wielkiego pana, bo zdawał się starać o to, aby się wydawać nie inaczej jak wszyscy.
Na herbatę z małym wyjątkiem graczów zajadłych, którzy, raz dopadłszy zielonego stolika, już się z nim rozstać nie mogli, a tym herbaty przynieść musiano na plac boju — wszyscy zresztą wyszli do salonu.
Hrabia musiał się prezentować a wszystkie damy znajdowały go nadzwyczaj dystyngowanym. Oczy kobiet zwracały się nań ciągle, na co nie zdawał się zważać. Nie był wcale dzikim, ale pomimo grzeczności i uprzejmości skarżono się, iż był zimny bardzo.
Już herbata kończyć się miała, gdy gospodarz wbiegł, głośno objawiając, jak jest szczęśliwy, iż nawet państwo Witowie, których się już nie śmiał spodziewać, przybywali. Ponieważ odległość nie zbyt wielka dzieliła dwa majątki, hrabina z córką jadące w wielkiej poczwórnej karecie stawiły się ubrane obie i mogły wprost wejść do salonu.