Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się wydaje świetnem i wielkiem, dla nich jest małem... i przeciwnie.
Rozmowa skończyła się na tem, bo pułkownik wstał zaraz kwaśny i zwrócił się w innym kierunku. Gospodyni czuła, że się jej nie udało lecz rzuciła podejrzenie przeciw Szamotulskim, tymczasem i to starczyło.
Pułkownik nabywszy brudno-kasztanowatego, wyjechał zaraz.
W Augustówce chociaż był niedawno, tak się uczuł zaniepokojony plotką, którą od pani Neidy posłyszał, iż trzeciego dnia ruszył do siostry.
Nie zastał jej w domu; powiedziano mu na wstępie, że była w Szelchowie, ale Gucia znalazł w jego biblioteczce nad jakąś książką. Prawie mu to było na rękę. Po krótkim wstępie, nie nawykły nic długo trzymać za pazuchą, odezwał się:
— Powiedz-że ty mnie, Guciu, czy to prawda, co ludzie plotą, że Szamotulska udała, iż Szelchów sprzedaje, aby cię do siebie zwabić, a córkę wysłała, gdyś jechał na groblę gdzieś dla uczynienia romansowej z tobą znajomości!
Hr. August zerwał się z krzesła jak oparzony.
— Któż śmie coś podobnego zmyślać? zawołał z oburzeniem. To wprost sensu nie ma! Szelchów w istocie był do sprzedania i ja tylko wstrzymałem biedną wdowę od tego, by się niepotrzebnie, z obawy nie pozbywała majątku, po którymby całe życie płakała!
Co się tyczy spotkania na grobli, niepodobieństwem jest, aby panna wyszła umyślnie, bo ani ona,