Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że obawa jej jest zbyteczną... i że Szelchów przy niej zostać może.
Szamotulska nie mogła się wstrzymać od żywego poruszenia. Twarz się jej rozjaśniła, złożyła ręce.
— A! zawołała — byłoby to prawdziwe dobrodziejstwo — ale, panie hrabio — ja też mam dumę, i wiem, com winna pamięci męża... byłoby dla mnie upokarzającem, zawdzięczać to...
— Pani wcale i nikomu nic nie potrzebujesz zawdzięczać — odezwał się hrabia — oprócz przyjacielskiej rady.
Na tych kilku słowach skończyło się o Szelchowie, lecz z humoru gospodyni i jej córki poznać było można łatwo, jaką wdzięcznością przejęte były za tę trochę nadziei.
Reszta wieczora zeszła na przechadzce po ogrodzie i swobodnych rozmowach o rzeczach obojętnych. — Pokazując swój ogród, Szamotulska kilka razy miała łzy w oczach, pełen był wspomnień, drzew sadzonych przez męża, przez nią, pamiątek różnych... Z takiego miejsca, z którem zrosło się życie — być zmuszoną w obcy świat wędrować — jest boleścią, którą każdy pojmie łatwo. Samo przypuszczenie wygnania z tego cichego raju, matkę i córkę mięszało... chociaż obie starały się jak mogły ukryć, co doznały.
Odwiedziny przeciągnęły się trochę długo, ale pożegnanie dwóch sąsiadek, które się lepiej poznały, było bardzo serdeczne.
Hrabina Marya zaprosiła Szamotulską na obiad do siebie na dzień następujący...
Tak zawiązały się stosunki sąsiedzkie tem ściślejsze, że hrabia August, który miał szczególną zdol-