Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

daż jego mogła jej jeszcze dać około stu tysięcy talarów, z któremi na mniejszem i nie tak kłopotliwem gospodarstwie spodziewała się pozostać niezależną i spokojną. — Szelchów więc na sprzedaż był przeznaczony.
Hrabia ani matka nie znali pani Szamotulskiej. Sąsiadka Augustówki nie szukała z nią stosunków i w ogóle ze światem miała ich mało.
Hrabina Marya wolała też samotność, z obu stron nie zrobiono kroku żadnego — i teraz dopiero August po raz pierwszy dosłyszawszy o sprzedaży, wybierał się obejrzeć majątek i poznać jego właścicielkę.
O niej i jej córce oficyaliści hrabiego tylko opowiadali, że panie te żyły dosyć odosobnione i zamknięte — i uchodziły za ekscentryczne.
Ponieważ hr. August miał po bytności we dworze objeżdżać pola, lasy i folwarki, wybrał się więc konno ze sługą tylko... chcąc, zameldowawszy się samej pani, puścić się zaraz na oględziny.
Dzień był piękny, wiosenny. Minąwszy lasek, który odgraniczał Augustówkę od Szelchowa, hrabia wyjechał na pola i łąki. Znał trochę położenie majątku lecz nigdy mu się pilniej nie przypatrywał; teraz wszystko zwracało jego uwagę, grunta, rośliny, które go charakteryzowały, stan pól, rowów i t. p.
Jechał więc zwolna i zbliżał się ku łące, na której robotnicy około sprzątania siana zajęci byli, gdy tuż nad samą drogą postrzegł kogoś, który widocznie do gromady pracujących nie należał.
Jedna z kobiet grabiących siano zawiesiła była na przyniesionych z sobą drążkach kolebkę z dziecię-