Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku, — chwytane książki, samo wypieszczone wychowanie, które przedwczesną sprowadza dojrzałość, na ostatek wrodzone zdolności — czyniły ją nad wiek rozwiniętą.
Instynkt niewieści dopełniał reszty i czynił z niej, przy powierzchowności naiwnego dziecięcia, najniebezpieczniejszą zalotnicę.
Kokieterya w tem dziecku uchodziła za — niewinną żywość...
Wszystkim bez wyjątku zawracała głowy, bawiła się tem, ale wiedziano dobrze, iż to był ów królewski kąsek, po który sięgnąć nie lada kto mógł się ośmielić.
Berta lubiła się bawić i nareszcie spóźnione umyślnie wyjście jej na świat uroczyście się odbyło na balu w Pomianowie u rodziców. Cały świat był nań sproszony...
Nie potrzebujemy mówić ani o pałacu ogromnym a brzydkim, ani o pańskim dworze, który był najwspanialszym w całej okolicy.
Hrabina matka i hr. August, skoligaceni z Pomianowem, otrzymali naturalnie zaproszenie usilne. Wymówiła się od niego pierwsza niezdrowiem, ale hrabia pojechać musiał.
Zbyt zręczni byli oboje gospodarstwo i córka, aby mieli okazać hr. Augustowi, jakie nań mieli rachuby, jakie w nim pokładali nadzieje. — Berta jednak nie mogła wytrzymać, by się doń nie zbliżyć, nie błysnąć przed nim dowcipem, nie zaczepić wzrokiem, nie pokazać mu, czem była. Trzymała go pół godziny na rozmowie — i była najpewniejszą, że go zachwyciła. Piękność jej w istocie zrobiła na nim wrażenie — ale