Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gustem; ale Zenio, nie zbyt w myśli obfity, zagaiwszy o nowym przybyszu tak szczęśliwie, wrócił do pierwszego tematu — mając go za bardzo ważny.
— Ponieważ postanowiliśmy go tu ożenić, zróbmy rewią panien naszych.
Hr. Sławek w tych rzeczach powszednich, gdzie o myśl i wyraz nie wiele chodziło, chętnie się naprzód wyrywał. — Zamruczał więc naprzód imię hrabianki Leonii, o której posągu zdania były podzielone. Jedni znowu utrzymywali, iż ten warunkiem koniecznym nie będzie, drudzy znowu, iż odpowiednim być musi fortunie hr. Augusta. Przypomniano i niedawne jego ubóstwo i skromny stosunkowo posag matki. Toni napomknął o drugiej pannie, odznaczającej się równie wychowaniem jak pięknością. Tej miano do zarzucenia nie dosyć arystokratyczną prozapią. Naostatek hr. Sławek, który, choć żonaty od dawna i ojciec rodziny, piękności niewieściej był wielbicielem gorącym — z westchnieniem wymówił imię — Berty złotowłosej!!
Zwykłym obyczajem skończyło się na tem, iż zapomniano o hr. Auguście, a o różnych wdzięcznych twarzyczkach, nie mogących być na porządku dziennym, rozprawiano z zapałem.
Małe skandaliczne powiastki homeryczne rozbudzały śmiechy. Ciągnęłoby się to było może bardzo długo, gdyby Zenio nie ziewnął i nie spojrzał na zegarek.
W pokoju zaczynało się robić coraz ciemniej — wieczór nadchodził — dzień szczęśliwie został zabity!
— Niektórzy z tych panów spoglądali ku kape-