Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O czem!
— August wyjechał dziś do domu!
Spojrzał nań, uśmiechając się tryumfująco.
— Zszedł nam z placu! — dodał.
— Ja nie wiem, czy się tem trzeba cieszyć — odparł Wit.
Na tem skończyli. Nowina poszła od ucha do ucha i zapewne musiała dojść do hrabianki Berty, gdyż mocno się zarumieniła i batystową chusteczkę wziąwszy w zęby zagryzła ją z gniewem, oczy skierowały się na Toniego z takim wyrazem oburzenia, jakby go w miejscu ubić niemi chciała.
Dowiadywano się, czy pułkownik nie wyjechał także, ale ten, jak mówiono, pozostał. Niektórzy domyślali się, że i hr. August później powrócić może jeszcze na drugi bal albo na zopowiedziany piknik.
Spytany o to pułkownik odparł zimno, iż nie wie nic o siostrzeńcu, oprócz że lekka choroba matki, do której był przywiązany mocno, powołała go do Augustówki.
— Nie wiem zresztą — dołożył, zwracając się do Zeniego — czy mu się będzie tak bardzo chciało wracać na te gody, bo to człowiek nie do tańca, a współobywatele nie tak byli dlań uprzejmi, aby mu pilno było nazad do nich.
Zenio dumnie zdziwioną zrobił minę. Samulski, nie chcąc się wdawać w dłuższe rekryminacye, odszedł na bok i mówić zaczął o czem innem.
Wyjazd, który nie był bez znaczenia, w obozie przeciwników hr. Augusta wywołał kwasy.
Chciano dać nauczkę magnatowi, ale teraz, gdy się usunął, nikt winy zupełnego zerwania z człowie-