Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znowu profesorowa, córka obywatela, z córkami — nie mogła być wyłączoną.
Tam, gdzie wpływ obcy nie popsuł starych naszych obyczajów, najmniej jest tej zazdrosnej wyłączności szlacheckiej, która nie chce się ocierać nawet o to, co się do niej zaliczać nie ma prawa — ale w wielu prowincyach powiało już zarazą kosmopolitycznych pojęć — a tam szlachcic stał się jakby inną zupełnie istotą, z pospolitymi ludźmi nic nie mającą wspólnego...
I tu czuć było przyniesiony ten obyczaj odosobniania się.
Paniom więc szło o to szczególniej, aby nie zostały narażone na kompromitujące sąsiedztwa...
Drażliwsze z nich zapewniały sobie z obu stron znajome, przyjaciółki, kogoś, coby był — des notres.
Książę Edzio, którego żona, bardzo bogata dziedziczka, szlachcianka ale nie zbyt głośnego imienia, nie mogła mieć z siebie pretensyi do zajmowania stanowiska wysokiego — poprzedził żonę do sali z obawy, aby nie siadła, gdzie — jej nie należało... Wybrał sam miejsce przy hr. Witowej i starej S...., która była z domu księżniczką.
Dopiero umieściwszy ją, z drewnianą swą nadętością poszedł uspokojony do grupy, w której dojrzał najgłośniejsze imiona.
Hrabia Sławek należał do gospodarzy, — poruszał się więc przy drzwiach, usiłując być nadskakująco grzecznym dla wszystkich...
Nie dawno jeszcze pusta sala nagle się wypeł-