Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan i szewc.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A co? prawda, że dobrze zrobiłem, żem ci to niebożątko przyniósł? hę? a nie podziękujeż-że mi Jejmość?
— Niech ci Bóg płaci! daj ci Boże zdrowie! ściskając męża żwawo poczęła mówić Majstrowa — ale powiédź-że no mi, wszakżeś go nie ukradł, chowaj Boże! gadajże jak to było?
Dziécię płaczące ciągle utulać się poczynało pieszczotami szewcowej, a Maciéj siadłszy na łóżku rozpowiedział wszystko jak było, i w jakim był strachu, żeby mu Kapucyn nie odebrał sieroty. — Nie prawdaż? dodał w końcu, że dobrze mi się udało!
— Dobrześ zrobił, i taki nie godziło się inaczéj — przerwała zarumieniona od radości Majstrowa. To cię tam Bóg posłał w dobrą godzinę. Nie mamy swojego dziecięcia, przybiérzemy sobie sierotę. A — patrz no — dodała, wszak to nawet nieszpetny będzie chłopiec — oczy niebieskie, nosek mały, i gdyby nie przynędznienie, toby to nawet na cóś pańskiego wyglądało.
Szewc zupełnie podzielał zdanie żony, i oboje usiadłszy na łóżku, na którém złożyli sierotkę, poczęli marzyć o niebieskich migdałach swojéj przyszłości. Że téż nigdy człowieka srogie nawet doświadczenie nie oduczy tych zawodnych rachunków na jutro. Bo kiedyż się pochwalić możemy, żeśmy przyszłość odgadli?
Z długiéj narady wypadło, że szewc miał nazajutrz rano pójść się dowiedzieć, co to była za jedna ta niewiasta nieszczęśliwa, któréj się tak mizernie opuszczonéj zmarło.
Maciejowa całą noc nie zmrużyła oka i siedziała nad dziecięciem. Inaczéj stało się z drugim sierotą, którego Bartłomiéj z Xiędzem Serafinem odnieśli na Krakowskie przedmieście do pałacu Pani Starościnéj. Murgrabia żonaty i obarczony familją, poleconém miał sobie zająć się hodowlą dziecka, dla którego przybrana matka innego uczucia nad