Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A czyż potrzeba więcéj, aby cię pokochać?
— Da, to wszystko być może, że ty kochasz, ale co ja to nic. Cicho Amur! Wszelako żeby się nie spóźnić na mszę świętą.
— Pani! bądźże litościwszą, u stóp twoich składam mój majątek cały.
— Dużyż masz majątek?
— Blisko półmiljona.
— I, czy w ziemi?
— Różnie, w ziemi, na niebie i na każdém miejscu.
— A, to to nie małe rzeczy. Ale kuzyneczku, żeby ty mnie i zapisał nawet, to cóż, kiedy nie kochający się, to i pobrawszy się nie będzie jakoś zgody i zawsze jakoś.
— Czyż moje przywiązanie nie potrafi w tobie wzbudzić ani iskierki miłości — Hermusiu!
— (Filut, a jak słodko nazywa!) Da chowaj Boże! ani się śniło o miłości. Ale, poczekaj no! Héj! Franciszka! cicho Amur! Daj siemienia kanarkom; a kot czy jadł?
Karol powstał z ziemi upokorzony i rozgniewany oporem, którego może raz piérwszy w życiu doświadczał. Nie zraziło go jednak