Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzić nie przystało do Panny. Przybądź za godzinę, jeszczem się nie ubrała, a jak się ubiorę, to zaraz iść potrzeba na mszę świętą.
— Łaskawa Pani! siostruniu Dobrodziejko! przebacz mnie i pośpiechowi mojemu, idzie tu o los całego życia mojego, odezwał się głos z za drzwi.
— Co! co? o życie chodzi? a! krzyknęła przelękniona Panna Hermenegilda, i pobiegła w jednéj spodnicy, zapomniawszy o tém, że była nieubrana, odryglować drzwi.
Karol wpadł niémi obcesowie, jak do szturmem dobytego miasta, a ujrzawszy ją w tak niedbałym stroju, (gdyż z żalem a prawdą wyznać musim, że koszula była do gorsu, a chustki żadnéj, bo P. Hermenegilda posłyszawszy, że chodzi o życie, zapomniała się odziać); ujrzawszy ją w tak niedbałym stroju, zczérwienił się cały, a potém, ni z tego ni z owego, plackiem do nóg.
— A tożeż co? Jezu Chrystusie! zawołała przelękniona Panna zakrywając się rękami jak Venus medycyjska, i wpatrując się ciekawie w klęczącego brata. A tożci co? czy ty sfiksował? Amur cicho!