Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mamyż i my potykać się z wami? — spytał — my, stare wrogi i stare druhy? Siedzi naszych braci wiele a dawno na ziemi waszej, i dobrze im z wami. Byliście im gościnni, jak bracia. Choć musimy bić się z wami, nieradzibyśmy. Dajecie nam podarki i pokój mamy od granic. Zacóż krew nasza i wasza o cudzy spór się ma przelewać?
Teraz król milczał.
Po chwili rzecze:
— Pocoś tu przyszedł? Zbliża się godzina, kiedy boża prawica między nami a wami ma rozstrzygać. Nie pora na słowa. Pocoś tu przyszedł?
— Jam tu tak przyszedł — odparł Tatar — jakem przychodził do was pod Chocimem: z ręką wyciągniętą. My się z wami bić nie chcemy i nie będziemy. Han mnie przysyła pozdrowić was i powiedzieć: „Pokój z wami!“ Nie napadajcie na nas, a my bez boju zejdziemy z placu.
— Chcesz, bym temu uwierzył? — spytał król. — A cóż mi ręczy, że słowa twe nie są zdradą?
— Przekonacie się, wielki królu — rzekł Mirza. My nie pójdziemy na was. Han wie, że was tu siła boża prowadzi, że jesteście większym czarownikiem, niż my. Nie chce walczyć i próżno krwi przelewać. Przysłał mnie ze słowem zgody i pokoju; przychodzę. Posłem jestem, jakem już raz był — pamiętacie.
Zamyślił się król i rzekł po chwili:
— Uczyńcież, jako obiecujecie, a braci waszej u nas będzie, jak w domu rodzicielskim. Potwierdzimy im przywileje i swobody. Nie chcę, byś bez upominku odszedł.