Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wszystko się do nas i do króla jegomości kupiło, ściągało, przyjeżdżało, a nie można rzec, tylko, że mu honory wielkie oddawali. Tu u tego mostu pod Tulmem, skąd już jeno mil kilka do Wiednia, stać przyszło póty, póki, jako Dunaj dwiema wyspami jest przerżnięty, trzech mostów dla wszystkiego wojska przeprawy nie wystawiono. A było z tem kłopotu dosyć; pięćset dragonów i półtora tysiąca piechoty do tego budowania prędkiego przeznaczono, i nie było ich za wiele.
Król sam chodził, przynaglał, rady się też wojenne raz wraz zbierały; a wszyscyśmy się wydziwić nie mogli zaślepieniu Turków i wielkiego wezyra, któryby był mógł pochód nasz, jeśli nie wstrzymać, to opóźnić i zrobić jakąś dywersję, mając siły tak ogromne. Przecie żywej duszy nie posłał przeciw, znaku życia nie dając. Istotna w tej ślepocie jego okazywała się Opatrzność nad nami, bośmy prawie aż pod sam Wiedeń nieprzyjaciela ani najrzeli.
Mówiono, że, gdy im tam Tekeli o naszem ciągnieniu dał wiedzieć, nic a nic mu wierzyć nie chcieli, śmiejąc się i mając to za urojenie.
Tu do mostu przybył na zamek grafa Ardeka do króla jegomości książę elektor saski, krom innych. Bardzośmy też i tego pana byli ciekawi, ale nie wystąpił wielce. Dosyć miernego wzrostu, otyły nieco, włosów niemal rudych, krótko pozakręcanych, z brodą ze staroświecka, lat około czterdziestu. Suknię miał i szarfę czerwoną z frendzlą. Wyglądał nam na bardzo prostego człeka i roztargnionego umysłu. Książę lotaryński, generał Caprara i inni należeli do rady wojennej.
Szóstego septembris poczęliśmy się przez Du-