Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z innymi konwersował, na niego i nie patrzał. Posądził mnie o to chorąży, alem nie był nic winien, bo nieprzyjacielowi nogi nie mam zwyczaju podstawiać, ale staję oko w oko; jeśli stać przeciw przychodzi.
Szliśmy już coraz pośpieszniej, zdążając na Opawę, miasto wcale piękne i obronne, gdzieśmy jako tako spoczęli. Król w stodole na przedmieściu dobrowolnie się lokował. Minąwszy Racibórz, gdzie nas pańsko podejmowano, ciągnęliśmy pod morawskie góry do Ołomuńca, a góry dosyć przykro przebywać przyszło. Ale mimo tych dróg, niezwyczajnemu człowiekowi i koniowi przyciężkich, nacieszyć się nie mogliśmy pięknością kraju dla oka, które, jakby w obrazie malowany, wyglądał.
W Opawie, jak tu po drodze wszędzie, króla oprymowali temi powitaniami, i słyszałem, jak mówił, narzekając na te oracje ustawiczne, dla których się, jako pan młody do ślubu, ubierać musiał i wszędzie z paradą husarską wjeżdżać. Miasto chędogie, lud grzeczny, a co błogosławieństw było i okrzyków, wyliczyć trudno. OO. Jezuici szczególniej panegirykami kościelnemi przyjmowali, a co krok — erat missus Joannes.
Nigdym też jeszcze tak osobliwego zegaru nie widział, jako tutaj: bo, gdy miał godzinę wybić, występowała z niego cała procesja misternych laleczek i obchodziła go dokoła, z wielkim kunsztem kłaniając się, ruszając, głowy chyląc, gdyby żywe Pigmejczyki, czemum się mógł napatrzyć, bo królowi dali kwaterę w kamienicy naprzeciw zegara, bodaj nie naumyślnie, aby mu się dziwował.
W tym pochodzie, ile nam razy serca przybywało i ubywało, nie zapamiętam; to jeno wiem, że