Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nam dziwowali, z takiem bogactwem i świetnością szły chorągwie.
Wogóle zważaliśmy, że na panach komisarzach wojsko, jak się potem odzywali, zrobiło wrażenie wielkie tym przepychem, z jakim się prezentowało.
A tuśmy się też zaraz od Gliwic ze dworem całym oddzielili od armji naszej, zostawując ją za sobą; wziął tylko król dwadzieścia kilka chorągwi lekkich i kilkaset dragonji z sobą, a dwudziestu husarzów, którzy bez kopij na straży przy nim jechali. Jakeśmy w Śląsk weszli tylko, nieustannie nas spotykano ze wszelkiego rodzaju honorami, darami, mowami, biciem we dzwony, oracjami i tryumfy.
Radość z naszego przybycia wszędy widać było wielką, a dostatek mieliśmy wszystkiego i na kuchnię, i dla koni, że nie można było niczego zażądać, czegoby już wprzód nie nagotowano.
Jam, będąc u dworu królewskiego, opływał; i tylko mnie to trapiło — że tego, jak dla żołnierza, było zanadto — żeby człowiek nie zmiękł. Prawda, że po noclegach, najadłszy się dosytu, napiwszy często nad miarę nieco przy wesołem towarzystwie, potem musiał człek legnąć, kulbakę tylko mając pod głowę i namiot, który Pan Bóg rozpiął; ale to się już i nie liczyło.
Gdy husarzy na straż dla króla wybierano, markotno mi się zrobiło, żem między nimi chorążego Nałęcza najrzał, alem go niby nie widząc i nie poznając, dysymulował. Starał się pono o ten fawor bardzo, i nielekko mu przyszedł, bo byli Porkowskiego wyznaczyli (z Rachcic); ale ten zachorzał i miejsca mu ustąpił. Nie na wiele się to Nałęczowi zdało, bo król uprzedzony był i, choć