Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w to bili, mówiąc o odsieczy naszej, że pójdziemy na pomoc nie cesarstwu, ale sprawie całego chrześcijaństwa; powiadano, że i król tę rzecz tak rozumiał, a nie innym powodem dał się skłonić do traktatów.
Gdy się obiad skończył, a kapelan modlitewkę zwykłą odmówił, podczaszyna mi rękę podała i, zostawiwszy panny swe z ochmistrzynią w sali, zaprosiła do gabinetu na rozmowę. Tu kazała mi usiąść wedle siebie, chociażbym był przed nią stał, szanując ją, jakby rodzoną matkę, ale, gdy kazała, nie było sposobu. Obróciwszy się tedy do mnie i pogroziwszy mi, pyta:
— Cóżeś mi to waszeć za brewerję zrobił z panem chorążym i z panem Florjanem, obu ich na jeden raz szpetnie pokaleczywszy?
— Podczaszyno dobrodziejko — rzeknę — Bogiem się świadczę, niech tak zdrów do domu dojadę, żem ja temu nie winien. Ani w obyczaju, ani w humorze tego nie mam, choć rycerskie rzemiosło traktuję, abym ludzi na rękę ladajako wyzywał, tem-ci mniej pod własną strzechą, quod Deus avertat. Ale się stała rzecz niesłychana, iż mi ci ichmość, przybywszy do Wólki, na moich własnych śmieciach afront uczynili, prawie się sami dopominając szabel. Nie mogłem tego przenieść z honorem, a sam Bóg, mściciel pokrzywdzonego, dłoń moją prowadził.
— Ale mój panie Janie — odparła mi na to podczaszyna łagodnie — temeście sobie szkody niemałej przyczynili i drzwi domu zamknęliście sobie, gdzie was niejedno oko mile widziało.
— Ależ mi oni wprzód z impozycją i pogróżkami dom swój wypowiedzieli — rzekłem na to.