Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ochmistrzynię, panią Zuwalską, staruszka kapelana i wszystkie panny. Okrom tych, które przy stole siedzieć miały, zkolei były wyznaczone jedna do gospodarstwa kuchennego tego dnia, druga do przyjęcia i zastawy; dziewczęta wiejskie posługiwały, sposobiące się na szwaczki i kucharki... ano, królestwo amazonek, gdyby nie nas dwóch z kapelanem. A śliczności, jak to wyglądało, gdyby wojsko jednako umundurowane, podzielone, z jednakiemi wstążeczkami we włosach.
Ledwiem przypadł do ręki, rzecze mi staruszka na ucho:
— Po obiedzie mam ja waszmości coś powiedzieć; ale zażywajcie bożego daru spokojnie, bo sądzę, że to wam nie będzie przykro.
I uśmiechnęła się. Wskazano mi miejsce; usiadłem, z niemałą ciekawością czekając końca obiadu. Gadaliśmy o tem i owem, najwięcej o przyszłej wyprawie przeciw poganom, o której się tu dowiedziałem wiele, bo listy otrzymała podczaszyna, że wezyr już był pod Preszburgiem i ciągnął w ogromnej sile na stolicę cesarską, z której cesarz jegomość już do Linzu uszedł, ścigany przez Tatarów; więc, że nieochybnie nam pośpieszać będzie potrzeba ku odsieczy, nimby stolica okrążona do ostateczności przywiedzioną była. Pisano, że nuncjusz Ojca Świętego, Pallavicini i poseł cesarski Wilczek, naglili bardzo na króla; ale tam jeszcze intrygi francuskie coś około tego psuły. Ostatecznie wszakże w sercu króla jegomości przemógł interes chrześcijański, mimo, że z domem rakuskim nigdy w serdecznościach nie był, a raczej się go obawiał, niż miłował. Podczaszyna, jako to była statystka wielka, toż i kapelan, ciągle