Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nasza do wybitej doskonała, ale jak chleba i wódki zabraknie, to się wszystko rozlezie. Periculum in mora.
Był chłopak wyrostek przy folwarku. Grabowski zmiarkował, że musiał na jaja czajek po błotach się włóczyć, i kazał mu się tyłem przeprowadzić. Jużem go nie śmiał od tego odwodzić, choć bez niego prawej ręki mi brakło. Chłopak zobowiązał się iść z nim na błota i, niepostrzeżenie, po kątach, między trzcinami, bezpiecznie go przewieść do szlacheckiej osady za rzeczką.
Jak raz to sobie w głowę wbił, już go odciągnąć nie było podobna. Wdział siermięgę, kożuch i czapkę chłopską, tylko dwa pistolety olstrowe włożył za pas, pod sukmanę, i tyłami wysunął się z chłopcem. Żegnając mnie, ścisnął za rękę i powiada:
— Dawaj im jeść, co wlezie; nim jutro przyjdzie, posłyszysz o mnie! Mądrzy oni, ale Grabowski też niegłupi.
Patrzałem się z wału, jak go chłopak poprowadził dosyć szczęśliwie. Załamali się trzykroć, ale niegłęboko; potem, jak się wszyli w trzcinę, tyłkom im pobłogosławił... przepadli.
Natenczas pomyślałem sobie: — W ostatnim razie wezmę Helusię na ramiona i wyniosą stąd, gdy będzie potrzeba. Ukryjemy się kędyś w chacie, a tymczasem coś się do zgody uczynić musi.
Zaczęło dnieć; my — na swoich posterunkach, oni też. Most kazałem do reszty porozrzucać, a, wierząc słowu Grabowskiego, śniadanie sprawiliśmy sute i wódki nie pożałowaliśmy.
Uchodzą godziny na wyczekiwaniu tej odsieczy; przyszło południe, nastąpił wieczór, zmierz-