Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sobie zasłużył, toć ludzie wiedzą i tego nie ciekawi.
Wracam tedy szczególniej do tych czasów, których pamięć radbym zostawił, i do lat doroślejszych, gdym już w regestr był wpisany i począł chleba wojskowego kosztować. Nie doczekała poczciwa matka moja poprawy chudopacholskiego losu, gdyż jakoś na rok przed stryjem, po którym wioseczka mi się dostała, u Zawickich zmarła.
Chorzała już oddawna, przeto, chociaż się i gorzej miała, i bliską zgonu czuła, pobłogosławić mnie i zobaczyć pragnęła. Pożałowali posłańca do mnie, bom był przy chorągwi mojej, naówczas konstytującej na Rusi. Niech im tego Pan Bóg nie pamięta, choć mnie im ciężko zapomnieć wyrządzoną krzywdę! Zmarło się biednej matce tak nędznie, jak żyła, a pogrzebu nawet przystojnego, jak należało, nie sprawili, niemal jak sługę, nie jako krewną najbliższą, pochowawszy bez wszelkiego aparatu, z jednym księdzem. Jam to później nagrodził, solenne wyprawując egzekwje, na które, chociażem Zawickich prosił, czując się źle na sumieniu, przybyć nie chcieli.
Dopiero po pogrzebie listem mi ciotka dała wiedzieć, że Pan Bóg matkę wziął z tego świata na lepszy i że po niej mi nic nie zostało, krom ślubnej obrączki ojca i obrazka Najświętszej Panny Częstochowskiej, który za relikwję chowam. Zapłakawszy tedy nad swem sieroctwem, rzekłem, jako mnie nieboszczka nauczyła:
Sit nomen Domini benedictum.
Nie upłynął rok potem, a byłem niemal ciągle przy chorągwi, i to tak, jak sam prawie, bo się towarzystwo porozjeżdżało, każdy do domu, lub do