Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mała to już rzecz — rzekł, podając mi kartę — ale ot, dla waści pamiątka. Nie przejesz się tym chlebem, ale zawsze ci się kąsek należał z panis bene merentium.
Nie wiedziałem, co to ma znaczyć... Król się uśmiechnął, klepiąc mnie po ramieniu.
— Aniś prosił, aniś myślał; alem ja o waści nie zapomniał. Było tam starostweczko nad Bugiem. Myślę sobie: „Jak tam Mroczka posadzę, to mi będzie węgorze łowił i przyśle na post“.
Znowu ja do kolan, prawie ze łzami, a król nato:
— Dość, dość! A cóż tam z waściną bogdanką? Jak Nałęcze? Hę?
Wszystko mu było wiadome; a jak podżyłym dobrze był i już nie do miłostek, tak w królowej kochał się wiekuiście, niby wczoraj po ślubie, i drugich rad widział w amorach wiernych. Nic mu milszego nie było nad to, gdy słyszał, że kto uczciwie i statecznie do niewiasty się przywiązał.
Powiedziałem, jak rzeczy stoją, że Nałęcze ani słuchać o mnie nie chcą.
— Jedź-no waszeć do domu — rzekł — i siedź cicho. Z Kossakowskim ja pogadam, żeby ci w drogę nie lazł, a chorążemu uszu natrę.
Bawiłem w Jaworowie dni kilka, a to moje starostwo oblewać musiałem. Niewielka to w istocie była rzecz, piaski a błoto; ale zawsze na coś się przydało i było oznaką łaski pańskiej, co więcej znaczy nad wszystko.
Zboczyłem z drogi, wracając na Warszawę i na Mazury umyślnie, by tam dalekich krewnych obaczyć, których tylko z odgłosu znałem. Radzi mi też byli, jak nie mogłem lepiej, i musiałem z ni-