Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dli, bitwa się była na lewem skrzydle rozpoczęła na dobre, a i koło nas też pukano. Taki harc po tych górach, rozdołach i jarach wszczynał się coraz żywszy, że aż gorączka brała samemu tam wpaść i szabli też dobyć a pohulać; ale obowiązek za nogi trzymał.
Turcy się byli pozaszywali wszędzie między owe winnice, poza murki, w jary, w doły, a wyprzeć ich posterunki nie wszędzie było łatwo i krwi to naszej kosztowało dosyć. Aleśmy się posuwali wdół i całym ciężarem padaliśmy na nich zewsząd, jak grad z góry.
Prawie w samym bitwy początku spotkał króla i nas smutny omen, z którego, gdyby nie lepsze serce i ufność w Bogu, można było bardzo źle wróżyć o dalszych naszych losach. Chorągwią husarską ojca swojego, kasztelana krakowskiego, Jędrzeja Potockiego, dowodził zawołany rycerz, wypróbowanego męstwa i sławy już wielkiej a nadziei dla ojczyzny młodzieniec, starosta halicki. Znaliśmy go wszyscy z najpiękniejszych duszy i serca przymiotów, jako męża rycerskiego, któremu hetmańską buławę prorokowano, boć nie nowina była Potockiemu hetmanić. Ten to był, który zmłodu wiele już podróży odbywszy, z Włoch powracając do Belgji, ze statkiem prochami wysadzony został niedaleko miasta Brukseli, ale prawdziwie cudownie, za łaską widać tego św. Wincentego, którego ciało w Rzymie papież mu był ofiarował, salwował się z życiem, cało i zdrowo na kępę będąc wyrzucony. Gorącego temperamentu w potyczce, nie zważając na żadne niebezpieczeństwo, starosta halicki prowadził husarzy na okrutną rzeź, gdzie wielu godnych kawalerów