Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pałac i folwark 01.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Patrz że no, asindziej — patrz, i powiedz mi czy jest co na świecie piękniejszego nad ten widok! — mówił podżyły już ale pełen siły, energii i zdrowia, czerstwy, spokojnego oblicza mężczyzna w sukni duchownej do młodego chłopaka, który dość obojętnie i zimno oglądał się po okolicy. Oba siedzieli na ganku, z szeroką wystawą ocienioną dwoma ogromnemi lipami, na probostwie, nieopodal od starożytnego gotyckiego kościołka. Na stole przed niemi, na tacce czarnej zużytej, stała para wytartych filiżanek, imbryczek kamienny od kawy i garnuszek podobny od śmietanki. Cały przybór był więcej niż skromny, stary, otłuczony, biedny ale czysty. Gruba serwetka podesłana pod tacę, bułka zczerstwiałego chleba, odrobina masła na talerzu fajansowym, zapełniały resztę stolika.
Plebania, pod której gankiem siedzieli, była prawie tak dawna jak kościołek, a na tym, choć go znać restaurowano razy kilka, widać było ślady budowy końca XIV lub XV wieku. Z podań miejscowych wiadomo było, że świątyńka ta jedna z najpierwszych