Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pałac i folwark 01.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przy tem uczył się w Rzymie, ma nauki wiele, a myśmy tu zardzewieli i od lat długich Analectów nie czytujemy, w wielu rzeczach lepiej od nas poinformowany... Dajcie mu pokój...
Dano mu w istocie tak dobrze pokój, iż nikt się do niego niezbliżał, nikt nie żył z nim i Wikary został ze swą zgryźliwością odosobniony zupełnie. Obejście jego z ludźmi tem bardziej jeszcze stało się szorstkie. Nie można mu było w pełnieniu obowiązków nic zarzucić, a życie prowadził wielce przykładne. Jedynym domem otwartym dlań tutaj był, tak zwany pałac dziedziców hrabiów Skwirskich... Miasteczko, kilka wiosek i folwarków należały do tej rodziny, niegdyś możniejszej jeszcze, teraz dość bogatej, ale jak powiadano, nieopatrznym zbytkiem goniącej ku ruinie. Rodzina ta, która za panowania Saskiego dopiero ze szlacheckiej wyniosła się na magnacką, i protekcyą Augusta III dorobiła się tytułu, majętności, kolligacyi, znaczenia i imienia; acz polska nazwiskiem, zaledwie się nazwać mogła polską obyczajami i życiem... Jak wiele rodzin pańskich u nas, znosiła swój pierworodny grzech polszczyzny, będąc kosmopolityczną i nienawidząc wszystko, co wybitniej polskiem było.
Domyśleć się łatwo, że wszyscy jej członkowie wychowali się lub nie w kraju albo nie przez krajowców, a starano się im od dzieci nadać wyższy polor, poczucie swej wielkości i pogardę polonizmu, którego lękano się jak ognia. Żaden z członków nigdy do patryotycznych szaleństw nie należał; wszyscy mieli sobie wpojoną nienawiść rewolucyi, demokracyi i chauvinismów wszelkiego rodzaju. Katolicy byli wielce gorliwi, ale na sposób nie polski, to jest nosili na so-