Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Półdjablę weneckie.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 89 —

— Nie! — zawołał — ja tego nie wytrzymam; ten człowiek i ta kobieta w oczy bezwstydnie szydzą ze mnie; ja się muszę na nich pomścić, ciociu Anunziato!
— Głupiś, kochany Sabrone! zemsta twoja poprowadzić cię może, co najdalej pod pałac Dożów, do czerwonego słupa. Pluń na głupią dziewczynę; dam ci Giulię... Giulia nie jest tak delikatna, ale jej z oczu patrzy, że gdy pokocha, da życie za swego kochanka i męża.
— Ale i ta może mnie nie zechce? — rzekł smutnie Antonio.
Ciocia uderzyła go po ramieniu.
— Nie masz chyba oczu; taiłam przed tobą, chcąc ci dać Cazitę, ale Giulia szaleje dla ciebie.
Antonio zapłonął cały, porwał rękę ciotki.
— Doprawdy! A! więc się pomszczę na tej wzgardliwej dziewczynie, jutro się oświadczę, zapłacę co zechcą, a ślub będzie w niedzielę, i was poproszę!.. Cazita pozna co straciła...
Ciotka kręciła głową.
— Czy to będzie zemsta? — spytała.
— Godna Wenecjanina... tamten się bierze na szlachetność wielką, otóż i my potrafimy się odegrać.
Pokręcił wąsa, ale ryba się przypalać zaczęła, i ciotka nie chcąc go słuchać, pobiegła do swej patelni z krzykiem łając kuzynka, że jej przeszkadza. Sabrone nie czekając reszty, bo wiedział z doświadczenia jak niebezpiecznie jest kobietom przeszkadzać w wielkich zajęciach uroczystych dni życia, powoli zadumany powrócił na górę.
Srebrny kubek na pół opróżniony stał przed nim, kapitan zachęcał do wypicia.
— Wypiłbym, — rzekł Antonio, — gdyby tak jakie dobre trafiło się zdrowie.
— Na przykład?...
— Szukam właśnie, — mówił z wolna Sabrone — zdrowie kuzynki Cazity piję codzień, nawet wodę do ust przytknąwszy, bo mi jej piękne oczy z myśli nie wychodzą; wasze panie kapitanie także dla mnie nie nowość; waszego gościa zdrowia ani choroby pić nie mam powodu, za nadto znam go mało; a cioci Anunziaty już wychyliłem...
Wipij pan zdrowie przyszłej narzeczonej swojej, — uśmiechając się rzekła Cazita; a ja i my wszyscy wychylimy je z chęcią.
— A! — zawołał Antonio do wchodzącej właśnie ciotki z półmiskiem w ręku — słyszycie co tu się święci? Cazita chce pić zdrowie mej narzeczonej! Nie dość, że tą narzeczoną sama być nie życzy, — przebacz kapitanie Zeno, — dodał — wiecie, żem się ze staraniem nie taił, — ale żartuje sobie jeszcze z odepchniętego biedaka!