Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 2.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

naukę, żeby się drugi raz nie ośmieliła włóczyć po kamienicy.
— Na miłość Boga, zawołała Xiężna nie czyńcie tego Pani Włodska, nie czyńcie — Czyż się to godzi, mnie wstyd robić. Kiedym ja ją zawołała, a wy jéj krzywdę uczynicie, to spadnie na moje sumienie, moja droga Pani, dajcież jéj pokój. A do Xięcia ozwała się.
— Idźcie sobie, idźcie poczciwa kobiéto — Bóg z wami, idźcie, czego stoicie. Xiąze się ruszył, a Zofja schwyciwszy za ręce Ochmistrzynią, trzymała prosząc ją ciągle. Ta zaś wyrywała się i krzyczéć chciała na sługi, aby żebraczkę ze wschodów zepchnęli. Tym czasem Xiąże Janusz schodził ze wschodów i śpieszył do bramy, ale tu niespodzianie, zastał ciżbę dworzan, którzy rozmawiając z wrótnym, wyjście mu zaparli. Chciał się przecisnąć przez nich, nie było sposobu. Skurczywszy się więc jak mógł, przypadł w kątku ciemniejszym i czekał. Tym czasem noc stawała się coraz ciemniejsza, a panowie dworscy, pogadawszy chwilę, rozchodzić się poczęli i już Xiąże Janusz do wrót się cisnął,