Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 2.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mówiłem wam, że nie wiém dobrze, ale słyszę jak go zawsze na tysiące liczą Pan Barberjusz z Panem Starostą i Panem Alexandrem.
— Zkądże go bierzecie?
— At, po światu jak grzyby — rzekł Brożek, ten tam ten sam. Czy to mało takich, co się za dobry jurgielt zaciągną! Nie żałują też pracy, posyłają za niémi wszędy. U nas ruch teraz wielki, Starosta jeździ a jeździ.
— I teraz pono niéma go w Wilnie?
— Niéma, powróci chyba na samą uroczystość, a to z działami i wojskiem razem, za miesiąc dopiéro.
— Któż tam będzie dowodził?
— A któż? sam Pan Starosta — zawołał Brożek, a pod nim P. Mikołaj Chamiec. Wojak też nie lada jak to mówią. Inni będą mieli różnych swoich rotmistrzów.
I znowu pili do siebie i śmieli się i gwarzyli lecz Tomiło znikł wkrótce. Pobiégł do Xięcia młodego.