Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No! to było śledzić kto tam mieszka?
— A któż mieszka? ja nie w ciemię bity... mieszka stary jeden kupiec, młode małżeństwo, szewc, szlachcic jakiś, co na trybunał przyjechał i jeszcze tam jakaś familja uboga; ale jego ani słychu.
Stolnik się zmarszczył mocno, pokiwał głową, zamyślił.
— Ja z nim o tem pogadać muszę — rzekł; — przyzna mi się, jużciż nie rozbija i nie kradnie.
Wtem nadeszła Dorota z czerwonemi od płaczu oczyma i uściskała nogi stolnika; jakoś Maciej poszedł dla koni gościa kupić siana wiązkę, a on został sam na sam ze starą sługą.
Dorota obejrzała się naprzód na wszystkie strony, pokiwała głową, załamała ręce i szlochając zawołała:
— Wie pan, co się z naszym paniczem dzieje?
— A! wiem, mówił mi Maciej przecie.
— Cóż on panu mógł powiedzieć — tu się zaszła od płaczu, — on nic nie wie.
— A! na Boga, mów moja Doroto! mów, zaklinam.
— Gdyby nieboszczyk to zobaczył, umarłby z rozpaczy.
— Jezu miły, ale cóż to jest, Doroto — zawołał stolnik, — mów, jeśli Boga kochasz, na rany Chrystusowe!
Dorota zbliżyła się do ucha pana Piotra Kornikowskiego i szepnęła:
— Został kupcem.
Gdyby piorun uderzył u nóg stolnika, nie byłby