Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieć zaledwie lat piętnaście, tak świeżą była twarzyczka rumiana, tak wzrost mały i siły niewielkie. Zresztą wyglądał raczej na paniątko, niż na ubogie szlacheckie pacholę. Osamotniony, bojaźliwy, wyrobił sobie charakter właściwy, nic nazewnątrz się nie objawiający; wszystko, co miał, było w nim ukryte; milczący, tajemniczy, unikający przyjaźni, choć łagodny i dobry, zdawało się, jakby się lękał ludzi, jakby czasem nie sądził ich godnymi siebie. Dla wszystkich uprzedzająco grzeczny, nikomu nie dając powodu do zmarszczenia brwi na siebie, z nikim się serdeczniej nie pobratał, nikogo do serca nie przyjął. Rówieśnicy napróżno usiłowali zbliżyć się do niego, nie odpychał ich, ale się trzymał zdala chłodno i nie powierzał im ani swej myśli, ani tajemnicy położenia.
To też w szkole u oo. jezuitów okrzyczano go zimnym i bezdusznym między młodzieżą, nazwano Mruczkiem, a starsi tylko i bystrzejszego wejrzenia nauczyciele, dopatrzywszy w tem mocy nad sobą i pewnej dumy, którychby użyć umieli, silnie go ciągnęli do zakonu. Tadeuszek oparł się zręcznie, nie odmawiając i nie obiecując na jutro... Ówczesne wychowanie niewiele rozwijało człowieka i nie usposabiało go wcale do życia praktycznego, do którego nowicjat odbywał potem po dworach, w wojsku, lub palestrze... o ile jednak nauczyć się było można w jezuickich szkołach, skorzystał z nich sierota. Umiał dobrze po łacinie, tak że stolnika nurskiego nawet zadziwiał swą wprawą i wyrażeniami dobranemi, innych nauk liznął ile było moż-