Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kolasa, za nim dwór, gwałt... śliczności, jadą, jadą, a tabaki w domu zapomnieli; a tu pana wojewody nos na czczo, aż się skurczył. — Aj! kto żyw, kto w Boga wierzy, niuch tabaki! — Podsuwa się ktoś i otwiera tabakierkę. Wojewoda wziął, pociągnął, pokosztował. — A! a! cóż to za tabaka! a to rozkosz, delicje! skąd to ją, waćpan, masz? — Od Macieja, Maciejówka! — Szukajcie, wołajcie! — Maciej idzie i tylko wąsa kręci; naści, panie wojewodo. — A on mu garść złota... Aż tu i król dowiaduje się o Maciejówce i każe ją sobie sprowadzać, pieniądze się sypią, a ja paniczowi kupuję Siekierzynek i na starość zajmuję sobie izbę na przeciwku... I będę tu tabakę tarł, bo musi tabakę zażywać, chybaby Bóg nie łaskaw!! na oczy i na umorów odciągnienie, niema jak to! Furda wszelkie leki!
Tak to stary Maciej marzył, wierząc...
A w pokoiku siedziała spokojnie wdowa z synaczkiem. Rano pójdzie z nim do kościoła, bo miała go w co porządnie ubrać, choć sama nosiła się ubogo, jakby jego sługa; w dzień to go uczy czytać katechizmu, wieczorem na przechadzkę z Dorotą lub Maciejem, a gdy mrok, to dziecko siada na stołeczku, a jejmość mu prawi dzieje Siekierzyńskich i pokazuje na portrety i na owe drzewo i mówi, mówi, aż póki wieczerzy nie dadzą, a dziecko się nie zdrzemie.
Tak zawczasu karmiła w nim dumę szlachecką, powtarzając, co niegdy z takim zapałem opowiadał skarbnikowicz, wpajała w niego uczucie osobistej godności do najwyższego stopnia podnieco-