Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

antiquitus i tu nie miała prawie familji. Gdy ksiądz proboszcz zawezwał stolnika nurskiego dla przepatrzenia dokumentów i ułożenia statum długów, procesów, włosy na głowie powstały Kornikowskiemu, wejrzawszy na nieszczęśliwy stan wdowy i sieroty. Cudem tylko Siekierzynek trzymał się przy nich, bo ich rugować mogli wierzyciele w jednej chwili. Co tu było radzić? Stolnik życzył układy, przewłokę i nadzieję w Bogu i przyszłości; ale wściekły brat nieboszczyka Wichuły, któremu podobno i wdowa zmarłego smakowała, że się do niej rad był przybliżyć, począł nabywać długi na Siekierzynku z zamiarem wypędzenia Siekierzyńskich. Nie było na to sposobu ani ratunku, a stolnik, opisując to, powiadał, że mu się łzy w oczach kręciły, gdy na nieszczęśliwą wdowę i sierotę, tam magni nominis haeredis, spojrzał, w ucisku, nędzy i co chwila zagrożonych, że ich z pod zbutwiałego dachu, pod którym od lat dwóchset pokolenia przodków mieszkały, wypędzą. Uwijał się młodszy Wichuła, że w kilka miesięcy już Siekierzyńskiej nie pozostało, tylko go prosić o folgę.
Poszła do niego z proboszczem i dla dziecka nie wahała mu się do nóg rzucić a błagać o litość, ale nietylko on, ale wdowa wybiegła do niej z wyrzutami, że nieboszczyk był przyczyną śmierci jej męża, że całe życie im dojadali i że teraz przyszła kolej na nich... pójść z torbami. Powstała więc z niejaką dumą prosząca i poszła w milczeniu do pustego dworu, który opuścić miała i poczęła z wielką umysłu stałością ostatek fantów sprzedawać, aby