Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bez wdzięku młodości, bez życia, bez ruchu, coś martwego i zaniemiałego. Czy ją Bóg tak stworzył, czy wychowanie uczyniło, ciężko było poznać nawet zdaje się, że ciekawości nie miała, bo oczy jej ledwie parę razy obojętnie się podniosły i obojętnie odwróciły od przybyłych. Deputat tymczasem rozprawiał o podobieństwie wojny z Turkami i de probabili onej eventu; o wieściach od rakuskiej granicy, a nawet o sumach neapolitańskich, które był wyliczył dokładnie i memorjał o nich przygotował wielce ciekawy.
Deputatowa zgóry jakby z tronu mówiąc powolnie i cedząc słowa wielce dobrane, rozmawiała z panem Tadeuszem; wyprostowana, sztywna, poważna i nudna nazabój! Nie możemy zaprzeczyć, że i stolnik i Tadeusz, gdy się do snu rozeszli i sami pozostali w narożnym pokoju, odetchnęli jak po ciężkiej pańszczyźnie, po tym wieczorze ceremonjalnym, który nie był już szlacheckim, a jeszcze pańskiego nie doszedł. Stolnik wszakże kazał admirować Siekierzyńskiemu rozum i elokwencję ojca, wspaniałą powagę matki, wdzięk skromny córki. Tadeusz milczał, jakieś wspomnienie przelatywało mu po głowie, tęskne wydobywając z piersi westchnienie. Pokładli się spać, a stary Kornikowski bił Muzułmanów we śnie i jechał z poselstwem do Carogrodu o pokój wiekuisty traktować. Siekierzyński śnił o Lublinie i spojrzenie Ludwisi na schodach kamienicy w Grodzkiej ulicy przeszywało go nawskroś, bijąc sercem odmłodniałem.
Nazajutrz zatrzymani grzecznie pozostali, a dzień