Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cóż powiedzieć o innych izbach, kiedy taką była najporządniejsza? Z dużego domu kilka tylko zajmował skarbnikowicz czerski z żoną, synkiem i nieliczną czeladzią; reszta służyła za składy rzeczy, których składać już nie było warto, za kurniki, drewutnie i schronienie nocnych strachów, które tu na rachunek przodków chodziły, niepokojąc gospodynie i chłopców. Wszędzie taż sama panowała dezolacja, zrujnowanie i smutne opuszczenie; a najzaciszniejszy pokój skarbnikowiczowstwa winien był swe przymioty odwróceniu od wiatru, osłonie drzew i zapadnięciu w ziemię. Broń Boże ulewy, nie było kąta, gdzieby misek, hładyszek, necułek i garnków podstawiać nie potrzeba było; a z sieni często wynoszono wodę cebrami, gdy się jej z podwórza obficie nalało.
Taki to był dwór pana Longina-Sobiesława Siekierzyńskiego, z którego ubóstwa a dumy ośmielał się szydzić i drwinki sobie stroić pan Wichuła, nabywca części Siekierzynka i sąsiad o miedzę, a co za tem idzie, nieprzyjaciel. Ale żadne w świecie żarty i szyderstwa nie mogły upokorzyć człowieka tak pewnego swojej wielkości, tak przejętego dumą rodową, jak pan skarbnikowicz czerski. W ich krwi to uczucie godności własnej było, rzec można, dziedziczne, i skutkiem starannie dobieranych związków małżeńskich, szlachecka duma ich przelewała się w potomków, coraz w miarę zmniejszania fortuny wzrastając.
Skarbnikowicz, najuboższy z Siekierzyńskich, nie ustąpiłby był kroku żadnemu Lubomirskiemu, Po-