Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziwna rzecz, jak wspomnienia życia do wszystkiego przylegają. W pierwszéj wsi zapach razowego chleba naszego — u ogniska pastuszków woniejące pieczone ich kartofle tak mi mówiły do duszy, jak pieśń, jak poezya...
Zrywałem dawno niewidziane zioła i kwiaty i witałem się z niemi jak z przyjaciołmi.
Nie męzka to czułość, chorobliwe to może uczucie? — prawda, ale ludzkie, a po wielkiém męczeństwie wolno w tych małych, dziecinnych ulgach szukać pociechy.
Cóżby mi pomogło stwardnieć i zapomnieć? byłaby to śmierć.
Na co by się zdało życie to nowe bez przyszłości.”
„3-go lipca.
Nieznośném staje się granie téj komedyi... Smutny w duszy, muszę w przybranéj roli udawać człowieka zobojętniałego, myślącego tylko o kawałku chleba.
Naczelnik powiatu, któremu podobno potrzeba sekretarza, chętnie by się mną posłużył, ale widzę, że wprzód chciałby zbadać o ile posłuszne, giętkie, niewolniczo sobie poddane znajdzie narzędzie we mnie. Służba moja dawniejsza (właściwie Cie-