Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wmówić iż Ciesielskiego widział na pogrzebie. Jednakże pozostało mu żywe przypomnienie wrażenia wyniesionego z pogrzebu, i kilka razy, przybywając do Bolesławowstwa dopytywał o tego jegomości, którego tu nigdy spotkać nie mógł. Klarcia mu o nim mówiła ciągle, wychwalała go, ale ile razy przybywał ojczym zawsze się tak układało, że nauczyciel znikał.
W końcu zaczynało to draźnić jakoś p. Bogusława.
— Klara mi ciągle prawi o tym swoim nauczycielu — rzekł raz do Bolka — a ja mu nawet podziękować nie mogę i zobaczyć go.
— Bo on ludzi unika — odparł gospodarz. — Może go kiedy przypadkiem tu spotkasz chyba, ale systematycznie wynosi się nie tylko gdy ty przybywasz, ale gdy ktokolwiek nadjedzie.
— Cóż to za dziczek taki? Klarcia mi go chwali niezmiernie, mówi o nim ciągle, że ją różnych ślicznych rzeczy uczy... a mnie jednemu tego tajemniczego pedagoga widzieć nie wolno.
— Nie tobie jednemu — odparł kwaśno Bolek.
— Przyznaj, że dla mnie, ojczyma Klarci, mógłby uczynić wyjątek — rzekł p. Bogusław. — Czuję się nawet obowiązanym nie tylko mu po-