Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zobaczyć miała, ani że ten ktoś na przyszłego jéj nauczyciela był przeznaczony.
Karol tymczasem oczekiwał chwili zawsze odraczanéj, gdy mu się u Bolesławowstwa pokazać będzie wolno. Ponieważ na portrecie, który Klarcia znała tak dobrze, odmalowany był z wąsami tylko, Bolek nastał na to, aby brodę zapuścił, któraby przyczyniła się do zmiany fizyognomii.
Zgodził się na to.
Pomimo wychudzenia, zarostu, zestarzenia, został mu jednak w oczach i wyrazie wejrzenia charakter indywidualny tak dobitny, że Bolek nieco był niespokojny. On przynajmniéj myślał, patrząc na niego iż po tych oczach rozumnych a smutnych poznał by go zawsze i wszędzie.
Była znowu wiosna, rozpoczynająca się dopiero, ale już ciepła i wonna. Klarcia wróciła z ogrodu z pierwszemi rozkwitłemi pierwiosnkami, gdy wchodząc do saloniku na dole, zobaczyła siedzącego z panią domu i Bolesławem nieznajomego mężczyznę, ubranego czarno, którego twarzy o mroku nie dojrzała z początku.
Był to Karol, który na widok swojego dziecka, ślicznego, ożywionego przechadzką, z rozpuszczonemi włoskami, z twarzyczką uśmiechniętą,