Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mniał ją — i tak mi się rozmazał. Musiało to zwrócić uwagę?
— To, nie — rzekł Piotr, słuchając ciekawie — ale ten wizyoner Bogusław... Wystaw sobie, iż mu się przywidziało, że zobaczył nieboszczyka Karola, pierwszego męża swojéj żony...
Bolek zbladł i usta mu się zacięły.
— Cóż bo znowu! — zawołał z niechęcią. — Jeszcze tego brakło, aby biednemu Ciesielskiemu i mnie pokój zamącić! Zaczną pleść niewiedzieć co...
Wtem Bolek przerwał sobie i dodał:
— A muszę ci powiedzieć, że wistocie między nieboszczykiem Karolem a tym biedakiem jest pewien rodzaj podobieństwa. Ale Ciesielski starszy... i
Zbąski słuchał z uwagą.
— Więc jednak — dodał zadumany — Bogusławowi się to niezupełnie bez przyczyny przywidziało...
— Zmiłuj się — szybko wtrącił Bolek — proś go ode mnie, niech o tém nie mówi... Wiesz to dobrze, że choćby człowiek umarł i był zabity gdzieś na wygnaniu, podejrzenie iż mógł zmartwychwstać, ściągnie dla żywego i niewinnego najprzykrzejsze następstwa.