Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dorzeczne, a nadewszystko nie spowiadaj się z nich nikomu, bo istotnie mogą cię wziąć za...
Bogusław ramionami ścisnął.
— Jedź jutro do Bolka i zapytaj go.
Pan Piotr Zbąski, któremu powierzone było dziwne owo, jak mu się zdawało, poselstwo do pana Bolesława, począł nazajutrz od tego, ze między gośćmi pogrzebowemi pocichu zrobił śledztwo z kim widziano Bolka, kto mu towarzyszył.
Nikt nie mógł dokładnie oznaczyć zagadkowéj postaci, ale wszyscy sobie przypominali, że wistocie mężczyzna jakiś szedł razem z Bolkiem i dotrwał przy nim do końca pogrzebu.
Chcąc Bogusława uspokoić coprędzéj, bo się upierał przy tém, jak się Piotrowi zdawało dziwaczném przywidzeniu, poseł pojechał wprost do Bolka.
Nie zastał go w domu. Dokąd pojechał nie umiano mu powiedzieć. Pani domu zajęta sierotą, oddaną jéj w opiekę, nie mogła przyjąć gościa... Zbąski poczekawszy dobrą godzinę, podrażniony siadał już chcąc powracać z niczém, gdy Bolek nadjechał.
Piotr był z nim w dosyć dobrych stosunkach, nie sympatyzowali z sobą jednak zbytnio. Zbąski był poczciwym lecz dość lekkomyślnym człowie-