Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uderzające do ojca Karola i do niego samego... Wiek zgadzał się doskonale z latami nieboszczyka.
O podejrzeniu, które powziął Suraż, nikomu nie powiedział ani słowa, ale postanowił bacznie śledzić daléj co pocznie ów Ciesielski.
Gdy drugim razem Jakób w postaci żebraka zjawił się pod katedrą, Suraż, który widział go rozmawiającym z owym przybyszem, napadł na starego żądając legitymacyi.
Jakób dobył w płachtę owinięte świadectwo ze dworu, a Suraż się dowiedział z niego, że to był stary sługa domu pana Karola. Nie dał poznać po sobie, jak go to uradowało; dumny był przenikliwością swoją, chociaż jeszcze nie śmiał przypuszczać ażeby istotnie, miany za umarłego, Karol ukrywał się pod przybraném imieniem.
Ale... a nuż?? a nuż by tak było!
Naówczas, rozumował sobie, jedno z dwojga, albo go wydać, albo go obedrzeć. Jedno z dwojga, korzystniejsze wybierać było potrzeba, lecz naprzód dowodnie się przekonać, iż tak jest a nie inaczéj.
Suraż cały się oddał temu zadaniu do tego stopnia, że odbierał bury i szturchańce za zaniedbywanie innych obowiązków i poleceń.
Wzięcie dzierżawy, z pomocą Petrowicza