Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co ludzie na to powiedzą — dodał — ja nie wiem, ale mnie obwiniać nie mogą. Czyniłem co było w méj mocy, aby zyskać choć trochę względów... w końcu cierpliwości zabrakło. Zostawiam panią swobodną i do niczego się tu mięszać nie chcę! gdy najmniejszéj nie mam władzy...
Po namyśle żona odpowiedziała mu głosem drżącym.
— Oboje popełniliśmy niedarowany błąd: ja żem sądziła, iż pan żal mój poszanujesz i ocenisz ofiarę jaką uczyniłam dla dziecka — wy panie Bogusławie, iż spodziewaliście się z serca mojego najdroższe wyrugować wspomnienie. Karę za mój błąd zniosę cierpliwie, ale niewierną pamięci tego któregom kochała... nie stanę się nigdy.
Z tym warunkiem podałam mu rękę do ołtarza.
— A jam był tak głupi — wtrącił Bogusław — że warunek, który z małżeństwem się pogodzić nie może, przyjąłem. Teraz otwarcie pani powiadam, albo tu mężem i panem będę lub ustąpię. Co ludzie powiedzą?
— Co ludzie powiedzą, nie wiem, ale w sumieniu jestem czystą — odezwała się żona. Mnie czy was obwinią, zniosę konsekwencyą fałszywego kroku.
Zawiedziony w nadziei nastraszenia żony i wy-