Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

energii; gdy życie i walka mężna niezawodnie więcéj dowodzą odwagi.
Nie wiem czy kiedy człowiek znajdował się w mojém położeniu — bez ratunku, bez wyjścia. Patrzeć na tę ukochaną istotę w rękach innego, zrezygnowaną ale nieszczęśliwą... na to dziecię...
W podaniach ludu o upiorach są takie wymysły o duchach krążących, skazanych na powrót do dawnych siedzib — bez głosu, bez siły — nie mogących się objawić ukochanym.
I ja takim jestem upiorem...!”
„6 sierpnia.
Petrowicz, któremu musi być pilno się pozbyć i mnie i moich pieniędzy, przyszedł dziś do Simsona gdy mnie nie było, żądając abym się z nim widział.
Wieczorem znalazłem go oczekującego na mnie w domu... Wstał, postrzegłszy że wchodzę i uścisnąwszy za rękę, wpatrując się w oczy, posadził przy sobie.
— Znalazłem coś — rzekł. Ale pieniędzy nam trochę zabraknie — a te ja pożyczę...
Zaprotestowałem ruchem ręki, ale mi mówić nie dał.
— Pożyczę na skromny procent, to nie żadna łaska — dodał — co u licha... Nie trzeba być tak