Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/758

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miałem cel w życiu — coś, co do jakiegoś tak zwanego zawodu było podobne... Uczułem, że się całém sercem wziąć do tego potrzeba, zacząłem czytać i myśleć...
Któż wie? może nauką zastąpię kiedy brak talentu... bo go w sobie nie czuje...
— Mylisz się pan — przerwała Stasia — masz talent, lecz przystałoż wam, wam na deskach teatralnych szukać przyszłości?...
— Gdy innéj znaleźć nie mogę — odparł Zdzisław — dla czegóż nie?... Hrabia Samoborski umarł, z jego popiołów narodził się Edgar Szmata... pogrzebałem Zdzisia... a! i lepiéj mi z tém...
Wstał i zaczął się przechadzać niespokojny... odwrócił się nagle do Stasi.
— A pani? czy ją mam powitać jako szczęśliwą żonę mojego dawnego nauczyciela i przyjaciela Żabickiego?
— Ba! żebyć! — począł kapitan — ale do téj pory ani mu odmówić, ani go przyjąć odwagi nie miała...
— I jestem starą panną Stanisławą, która rutkę myśli siać... już chyba do śmierci... dodała Stasia ze smutnym uśmiechem. Dajcie mi panowie oba pokój... a mówmy o hrabi...
— Hrabiego nie ma na świecie! — przerwał gwałtownie Zdzisław z udaną wesołością — znać go nie chcę. Był mi ciężarem, kulą u szyi, sro-