Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/714

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

będzie użytecznego społeczeństwu dać członka, a takim być może ożeniwszy się z Mangoldówną.
— Jeśli mi się wolno wtrącić — cicho odezwała się Stasia — ja po kobiecemu widzę w tém jeszcze kwestyę najważniejszą, o któréj nikt nie wspomina: czy ona się mu podoba? czy on jéj podobać się potrafi?
— Niegdyś ona mu się bardzo podobała — rzekł kanonik — o tém mi przynajmniéj mówiła, zaręczała mi za to Wilelmska — a ona nie kłamie nigdy i nie przesadza.
— Tak — wtrącił Porowski — ale to było wówczas, kiedy szczęśliwemu hrabiemu Zdzisławowi podobały się wszystkie młode twarzyczki....
— Zresztą — zakończył wstając kanonik i zabierając się do wyjazdu — ja z dobrego serca, przez pamięć na tę anielską naszą nieboszczkę hrabinę Julię, rzucam myśl.... gotowem do tego pomagać, ale od niego zależeć będzie.... co zechce począć. Ja go namawiać nie będę.
Zamilkli widząc, że się nie zgodzą. Kanonika konie stały przed gankiem, pożegnali się więc, odjechał. Stasia chłodno bardzo skłoniła mu się z daleka, widać było jakby urazę w jéj twarzy i pewny gniew na księdza Starskiego. Wybuchnęła dopiero po odjeździe jego....
— Prawdziwie nie pojmuję tego — zawołała — są ludzie co mają passyę swatać, wiązać i robić ludzi nieszczęśliwymi.... Ledwie powstał z choroby,