Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/665

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ojca odbijały się w córce... Upokarzał ją ten mały folwarczek dla jéj hrabstwa za ciasny...
Alf ujął ją tém wspomnieniem...
Zawahała się jednak...
— To niepodobieństwo — odezwała się po cichu i oglądając po pokoju — z tego mogą być plotki niepotrzebne... Dosyć jednéj bytności w Suszy... aby z tego nie wiedzieć co sklecili ludzie.
— Ale ja nie nalegam — odezwał się Alf... nie śmiałbym nigdy...
Z tém wyjechał.
Nazajutrz kazano mu przybyć do Wólki, hrabina chciała z nim mówić o Samoborach...
Wahała się gdzie i jak...
Chodziła czasem z książką do olszynki za dworkiem, mogliby się tam spotkać przypadkiem — wnosił Alf; ale Herminia oburzyła się niezmiernie i kazała mu milczeć.
Zamilkł posłuszny.
Zamiast dwóch tygodni, nieszczęśliwy hrabia dwa już bawił miesiące na Litwie, wyjeżdżając co kilka dni, wstrzymywany nieustannie. Alf znowu jakimś przypadkiem oddając książkę hrabinie, włożył w nią list od przyjaciela, opisujący żartobliwie tryumf Zdzisława i jego stosunek z panią K... Poufne to pismo było wyraziste do zbytku... i nie oszczędzało nikogo... Hrabina z twarzą w ogniu odczytała je, rzuciła w komin, płakała cały wie-