Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/592

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powinien. Pudełko wziął pod pachę, kapelusz w rękę, skłonił się ceremonialnie i chciał odchodzić.
— Jutro! odezwała się, słabym głosem pani Robert’owa.
Stary wysunął się oczu podnieść nie śmiejąc...
Widząc chorą tak poruszoną, Herminia przypisała to kabale i łagodnie wyrzucać jéj zaczęła, że mogła wierzyć w niedorzeczne gusła... Laura się nie uniewinniała... zwrócono rozmowę na przedmiot inny. Zdzisław szepnął, że znajduje potrzebę wezwać lekarza i wyszedł.
W istocie pod noc znacznie się choréj gorzéj zrobiło... Szmitowa wzięła na stronę doktora i opowiedziała mu przyczynę. Wzruszenie wielkie objawiło się gorączką, która z każdą wzrastała chwilą. Dozorczyni nie miała powodu taić sceny, któréj była świadkiem przed Herminią i Zdzisławem, ale dla nich ona była niezrozumiała, a pytać choréj o szczegóły nie było podobna. Całą noc musiano czuwać przy niéj, gdyż straciła przytomność i zrywała się gwałtownie, krzycząc i śpiewając niezrozumiałe wyrazy... Nad ranem nie ustały te symptomata... lakarze zwołani nie mówili nic jeszcze, lecz z twarzy ich łatwo poznać było, że nic nie wróżyli dobrego. Dzień nie przyniósł polepszenia, owszem stan był co chwila gorszy, a drugiego wieczoru żadna już życia nie pozostała nadzieja. Spotkanie z ojcem, trwoga o dziecię, złamały silną dotąd kobietę i wiodły ją do grobu...