Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/526

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co to pan pleciesz!!...
— A hrabia jest z Alfem ściśle... tak — bez siebie żyć nie mogą...
Pani Laura ramionami ruszyła.
— Proszę pana... czyż to się godzi?...
— Pani dobrodziejko, cynizm jest mojém rzemiosłem, chodzę na medycynę...
Nie było odpowiedzi.... Majak stał ciągle.... Z drugiéj strony siedząca w okularach i koralowych klejnotach panna Röttler szeptała na ucho przyjaciółce:
— Co za dramat! co za dramat! o! ludzkości! któżby się patrząc na tę parę domyślał, jaką grają rolę?... Ale — na Boga — każ pani synowi znajdować się spokojniéj, być panem siebie. Zdradza się co chwila. Ile razy państwo młodzi spojrzą na siebie, przybiera pozę tragiczną.
— To ci się przy widuje...
— A! nie! Zapewne nie każdy się domyśli tego... zawsze jednak...
Majak do drugiego ucha szeptał:
— Zdzisławowi zdałaby się miłosierną ręką podana szklanka wody... z samego wyobrażenia o szczęściu, które go czeka, zdaje się omdlewać... Pani tego nie widzi?
— Nic nie widzę — głowa mnie boli...
Puciata wziął pod rękę zięcia, a Herminia usiadła przy jednéj ze swych przyjaciołek... Alf rozgo-